5 października 1939 r., kiedy trwały jeszcze ostatnie walki kampanii 1939 r. pod Kockiem, Adolf Hitler po raz pierwszy i jak się później okazało - ostatni, przybył do Warszawy. Tam, w przystrojonych na tę okazję flagami ze swastykami Alejach Ujazdowskich, odebrał uroczystą defiladę Wehrmachtu, który wkroczył do polskiej stolicy przed kilkoma dniami. Niemiecki dyktator nie spodziewał się, że tego dnia polski ruch oporu planował pozbawić go życia. "Halo, halo, czy nas słyszycie?... To nas ostatni komunikat. Dziś oddziały niemieckie wkroczyły do Warszawy. Braterskie pozdrowienie przesyłamy żołnierzom polskim walczącym na Helu i wszystkim walczącym, gdziekolwiek się jeszcze znajdują. Jeszcze Polska nie zginęła. Niech żyje Polska..." – brzmiał ostatni komunikat Polskiego Radia, odczytany 30 września przez spikera Józefa Małgorzewskiego, zakończony melodią polskiego hymnu. Tego samego dnia Niemcy zakazali działalności rozgłośni. Każdy Polak, korzystając z radiowego odbiornika, ryzykował odtąd życiem. Aby upokorzyć warszawiaków, führer postanowił osobiście triumfować w zrujnowanym mieście. Jak się później okazało, to była jedyna wizyta nazistowskiego wodza w okupowanej Warszawie, stolicy kraju, który – jak rozgłaszała nazistowska propaganda – „od setek lat zagradzał Niemcom drogę na Wschód”.
Defilada w Alejach Ujazdowskich W związku przyjazdem Hitlera Niemcy przedsięwzięli na całej trasie przemarszu specjalne środki bezpieczeństwa. Na kilka godzin całkowicie zamarł ruch w Śródmieściu - nie można było spacerować po chodnikach ani nawet wyglądać z okien. Mieszkańców spędzano do bram lub zamykano w mieszkaniach, niektórzy musieli je opuścić, inni – zostali prewencyjnie aresztowani. Za niepodporządkowanie się zarządzeniom groziła śmierć, co obwieszczano w języku polskim za pomocą megafonów.
