12 maja 1926 r. marszałek Józef Piłsudski na czele wiernych mu oddziałów podjął marsz na Warszawę, który przeszedł do historii jako zamach majowy. Jego wynikiem było ustąpienie prezydenta i dymisja premiera. W wyniku trwających trzy dni walk zginęło 379 osób, wśród nich 164 cywilów. Nowy gabinet Witosa "Staję do walki, tak, jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści" - mówił Józef Piłsudski w wywiadzie udzielonym "Kurierowi Porannemu" 10 maja 1926 r., po powołaniu rządu Wincentego Witosa. Nowy gabinet, oparty na koalicji Narodowej Demokracji, PSL "Piast", Chrześcijańskiej Demokracji oraz Narodowej Partii Robotniczej, był dla Piłsudskiego wyzwaniem. W cytowanym wywiadzie, za którego publikację "Kurier Poranny" z dnia 11 maja został decyzją władz administracyjnych skonfiskowany, Piłsudski w bardzo ostry sposób wypowiadał się nie tylko o parlamencie, ale również o nowym premierze. Marszałek oskarżał Witosa o to, że nastawał na jego życie i demoralizował wojsko, zarzucał mu również "przekupstwa wewnętrzne i nadużycia rządowej władzy bez ceremonii we wszystkich kierunkach dla partyjnych i prywatnych korzyści" "Staję do walki, tak, jak i poprzednio, z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partii i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyści" - mówił Józef Piłsudski w wywiadzie udzielonym "Kurierowi Porannemu" 10 maja 1926 r., po powołaniu rządu Wincentego Witosa 11 maja 1926 r. ustępujący ze stanowiska ministra spraw wojskowych gen. Lucjan Żeligowski zarządził manewry pod Warszawą w okolicach Rembertowa, powierzając dowództwo nad zgromadzonymi tam oddziałami Piłsudskiemu. Nowy minister spraw wojskowych gen. Józef Malczewski polecił wspomnianym jednostkom powrócić w rejon zakwaterowania. Rozkaz ten nie został jednak wykonany. Tymczasem w nocy w stronę stolicy zaczęły kierować się kolejne pułki dowodzone przez oficerów wiernych marszałkowi. 12 maja przed południem Piłsudski ze swoim adiutantem wyjechał z Sulejówka do Belwederu, aby spotkać się z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim. Nie zastał go tam jednak, gdyż prezydent wyjechał do swojej rezydencji w Spale Pierwsze starcia zbrojne w stolicy rozpoczęły się 12 maja wieczorem, kiedy oddziały wierne Piłsudskiemu wkraczały na Plac Zamkowy od strony mostu Kierbedzia. Wojska rządowe po krótkiej walce wycofały się na południe miasta. Rząd przeniósł się z Pałacu Namiestnikowskiego przy Krakowskim Przedmieściu do Belwederu. W Warszawie i województwie warszawskim władze wprowadziły stan wyjątkowy. Dowódcą obrony miasta mianowany został gen. Tadeusz Rozwadowski, a jego szefem sztabu płk Władysław Anders. Pierwszego dnia walk strona rządowa dysponowała 1700 żołnierzy. Siły wierne Piłsudskiemu były dwukrotnie liczniejsze. Ich dowódcą był gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, a szefem jego sztabu płk Józef Beck. Marszałka wspierało dodatkowo około 800 członków Związku Strzeleckiego. Piłsudczykom sprzyjała również duża część mieszkańców Warszawy. Wieczorem 12 maja Piłsudski podjął próbę mediacji. Spotkał się z marszałkiem Sejmu Maciejem Ratajem, oświadczając mu, że ma przewagę sił, która będzie wzrastać z każdą godziną. Rataj skierował się następnie do Belwederu, gdzie usłyszał od prezydenta Wojciechowskiego, że w zaistniałych okolicznościach nie ma mowy o jakichkolwiek pertraktacjach. Prezydent i rząd byli przekonani, że dzięki wsparciu ściąganych do Warszawy oddziałów opanują sytuację. W nocy z 12 na 13 maja 1926 r. prezydent Wojciechowski wydał do armii odezwę, w której stwierdzał m.in.: "Stała się rzecz potworna - znaleźli się szaleńcy, którzy targnęli się na majestat Ojczyzny, podnosząc jawny bunt fałszywymi hasłami uwiedli czystą duszę żołnierza polskiego i dali pierwsi rozkaz do rozlewu krwi bratniej". 13 maja, pomimo nadejścia pierwszych posiłków dla strony rządowej, większość Warszawy nadal znajdowała się w rękach wojsk Piłsudskiego. W czasie zaciętych walk trwających tego dnia, wojska rządowe użyły przeciwko wojskom Piłsudskiego m.in. lotnictwa, bombardując ich pozycje na Placu Saskim. Działania podjęte przez Piłsudskiego poparły ugrupowania lewicowe: PPS, Stronnictwo Chłopskie oraz PSL "Wyzwolenie", a także Komunistyczna Partia Polski. 13 maja Centralny Komitet Wykonawczy PPS proklamował strajk generalny dla poparcia Piłsudskiego. Kolejarze zatrzymali transporty wojsk rządowych z Wielkopolski i Pomorza jadących do Warszawy. "Niech strajk ten będzie potężną manifestacją na rzecz Piłsudskiego, jego bohaterskiej armii i przyszłego rządu robotniczo-włościańskiego" - głosił 13 maja główny organ PPS "Robotnik". 14 maja wczesnym rankiem część oddziałów Piłsudskiego, które w sumie liczyły już 8,5 tys. żołnierzy, rozpoczęła atak na Belweder i lotnisko na Polu Mokotowskim. Siły rządowe miały do dyspozycji ponad 2 tys. żołnierzy
top of page
bottom of page